[Verba – „Ten czas”]
23 grudzień 2010 r.
Amelia po wyznaniu prawdy Zbyszkowi czuła
się o wiele lepiej. Między nimi zniknął mur, którym była przeszłość kobiety.
Bartman spędzał każdą wolną chwilę w jej mieszkaniu. Nie chciał jej zostawić
samej ani na moment. Z opowieści dziewczyny wywnioskował, że Aleks nie odpuścił
mimo, że od dłuższego czasu nie pokazywał się w pobliżu jej mieszkania. Na
dzień przed wigilią Bożego Narodzenia Zbigniew wrócił do swojego domu w Bełchatowie
aby spakować walizkę i wrócić na kilka dni do Warszawy. Amelia podobnie jak
każde poprzednie święta po śmierci Marka zamierzała spędzić sama. Nie mówiła o
tym Zbyszkowi, żeby przypadkiem nie wpadł na pomysł zostania na ten magiczny
czas z nią. Doskonale wiedziała że Bartman jest bardzo związany z rodziną i nie
mógł się doczekać kiedy znowu zobaczy rodziców i siostrę która na co dzień
mieszkała w Paryżu.
Sosnkowska
siedziała w kuchni i piła herbatę gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Poszła do
przedpokoju, aby je otworzyć. W progu ujrzała Zbyszka, którego czarne włosy
ozdobione były białymi płatkami śniegu, które spadły na nie przez krótką drogę
z auta do mieszkania Amelii.
- A ty nie w drodze do Warszawy? –
spytała zdziwiona, wpuszczając go do środka.
- No, przyjechałem po ciebie i jedziemy –
odpowiedział.
- Nigdzie z tobą nie jadę.
- Nie mówiłem ci, że biorę cię ze sobą?
- Mówiłeś.
Faktycznie
wspominał jej coś o tym ale nie wzięła tego na serio. Uważała to bardziej za
próbę rozpalenia w niej złudnej nadziei którą by zawiódł jadąc sam – dlatego
nie spakowała swoich rzeczy.
- To czemu się nie spakowałaś? Sądziłaś,
że pozwolę ci samej spędzić święta?
- Nie chce, żebyś brał mnie ze sobą z
litości.
- Jakiej litości? Chcę żebyś poznała moją
rodzinę i razem ze mną spędziła te święta. To źle?
- Zbyszek za wcześnie jest na poznanie
twojej rodziny. To będzie dla nich szok.
- Ami, albo ty się spakujesz sama, albo
ja to zrobię za ciebie – zagroził Bartman.
- Nie odważysz się – powiedziała.
- A chcesz się przekonać?
- Nie.
- To idź się spakuj.
- Zbyszek, ale…
- Amelia możesz przestać wynajdywać
problemy? Kocham cię i czy spodoba się mojej rodzinie twoja przeszłość i ty
sama nie będzie miało to wpływu na moje uczucie dla ciebie – powiedział i
pocałował ją w czoło, a następnie spojrzał w brązowe oczy kobiety.
To
było dla niej bardzo trudne. Jeszcze nikt z wyjątkiem Marka nie okazał jej tyle
miłości. Zbyszek na każdym kroku okazywał jej swojej uczucie. Nie było momentu,
w którym nie czułaby tego, że jest dla niego ważna to było coś wyjątkowego i
Amelii ciężko było się do tego przyzwyczaić, cały czas pamiętała o Aleksie.
Może była to paranoja, ale ona znała tego człowieka i wiedziała, że dopóki
policja go nie złapie ona nie będzie miała spokoju. To nie był człowiek, który
poddawał się gdy widział, że nie ma szans. Jednak Zbyszek się go nie bał i tym
samym podejście próbował zarazić Amelię, bo chciał żeby uśmiechała się
częściej. Jej uśmiech zawsze rozświetlał każde pomieszczenie w którym się
znajdowała.
-
[…] uśmiech […] jest dla ludzi szczęśliwych.
-
I tu się mylisz Bo właśnie uśmiech daje szczęście […]. Spróbuj się uśmiechnąć
to zobaczysz.*
- No jak idziesz się spakować?
- Zbyszek to bez sensu.
- No to idę cię spakować – powiedział i
ruszył w stronę sypialni Amelii.
- Dobra. Wygrałeś – brunetka
skapitulowała dla własnego dobra.
Nigdy
nie powierzyła pakowania swoich rzeczy na jakikolwiek wyjazd żadnemu
mężczyźnie. Zwłaszcza na wizytę u rodziców. Nie chciała mieć tylko samych
spódniczek. Wolała już sama wybrać ubrania. Spakowała najpierw kosmetyki, potem
kilka bluzek, ciepłych swetrów, spodnie i bieliznę. Na to wszystko potrzebowała
tylko pół godziny. Była pełna obaw co do szalonego pomysłu Zbyszka. Znali się
kilka miesięcy i to był zbyt krótki okres czasu żeby poznawać rodziców
Bartmana. Obawiała się reakcji na jej przeszłość. Było dla niej jasne, że nie
obejdzie się bez lawiny pytań o rodziców, przeszłość, wykształcenie. Bała się
tego. Strach ją paraliżował, ale Zbyszek od kiedy usłyszał prawdę wydawał się
być szczęśliwy. To ją zaskoczyło. Nie spodziewała się takiej reakcji i tego
wszystkiego co robił. Kochała go i to nie ulegało wątpliwości. Był jej
potrzebny jak tlen. Dawał jej poczucie bezpieczeństwa którego tak potrzebowała.
- Ami jesteś gotowa? – usłyszała głos Zbyszka.
- Tak – miała nadzieję, że nie usłyszy
niepewności w jej głosie.
- Mała – podszedł do niej i objął ją od
tyłu. – Nie bój się. Nie pozwolę cię nikomu skrzywdzić, nawet własnej rodzinie.
Będzie dobrze w ten magiczny czas – powiedział.
To jest czas,
kiedy wszystko jest łatwiejsze.
To jest czas,
który nazywamy szczęściem.
Słodki czas,
kiedy mocniej bije serce.
To jest czas,
piękny czas, lepszy czas.**
Amelia
ledwo usiadła na siedzeniu pasażera w aucie, a na kolana wskoczyła jej mała
włochata kulka, którą był Bobik. Kobieta natychmiast zaczęła głaskać psa który
ułożył się wygodnie na jej nogach. Zbyszek po schowaniu walizki do bagażnika
wsiadł za kierownicę samochodu i ruszyła z piskiem opon. Sosnkowska pokręciła
tylko z dezaprobatą głową i dalej głaskała Bobika, któremu bardzo to
odpowiadało.
Śnieg
nie przestawał padać. Wszystko zaczynało ginąć pod warstwą białego puchu. Zima
była wyjątkową porą roku. Temperatura oscylowała w granicach zerach a nawet nie
wahała się spaść niżej. Mrozy były nie
do zniesienia, ale gdy tylko białe płatki zaczynały spadać z nieba wszyscy lżej
znosili ujemne temperatury. Jakby śnieg dodawał wszystkim ciepła, kiedy było
wręcz odwrotnie. Ale na tym właśnie polegała jego magia i urok, któremu każdy
ulegał, bo przecież nikt nie potrafiłby pogardzić śniegiem w święta Bożego
Narodzenia czy też w Sylwestra. Mijali kolejne miasta, których nazw nie
pamiętała. Im bliżej byli Warszawy tym szybciej biło serce Amelii. Stawała się
coraz bardziej zdenerwowana. Nie wiedziała czego się spodziewać.. i bała się
znowu przeżywać historię swojego życia. Od ostatniej spowiedzi minęło kilka
godzin, a ona dalej czuła ją w swojej psychice. Do tej pory nie odzyskała
równowagi jaką posiadała przed rozmową z Bartmanem. Do tego potrzeba było
czasu. Zerknęła na Zbyszka, który nie spuszczał wzroku z drogi nie zamienili
słowa podczas podróży. Cieszyła się, że nie próbował jej przekonywać, że będzie
dobrze. Ona wiedziała, że nie zostanie zbyt przyjaźnie przyjęta. Jego rodzice
musieli by być bardzo tolerancyjnymi ludźmi, żeby zaakceptować partnerkę syna z
taką przeszłością. Zibi kilka razy opowiadał o swoich rodzicach, którzy nie
zawsze popierali jego wybory. Głównie dlatego zdecydował się po powrocie do
Polski nie grać w stołecznym klubie. Wolał wybrać ofertę z Bełchatowa, gdzie od
początku był skazany na ozdabianie ławki rezerwowych. Z czasem udało mu się
wejść do pierwszej szóstki. Udowodnił, że może być zawodnikiem z najwyższej
światowej półki. Zdarzały mu się nadal słabsze fragmenty gry, ale starał się.
W
końcu dojechali na miejsce. W Warszawie było dużo więcej śniegu niż w
Bełchatowie. Amelia gdy wysiadła z auta miała go po kostki. Nie wypuszczając
Bobika z ramion niepewnie uśmiechnęła się do Zbyszka, który objął ją ramieniem.
Prowadził ją przez odśnieżony chodnik do domu. Zapukał do drzwi i czekali, aż
im ktoś otworzy.
To pewnie Zbyszek – usłyszeli głos
kobiety.
Drzwi
otworzyła im niewysoka kobieta o czarnych włosach, na których widać było kilka
siwych włosów. Zielone oczy Bartman odziedziczył po niej.
- Wchodźcie do środka. Pewnie zmęczeni
jesteście. Zaraz zrobię wam herbaty.
- Spokojnie, mamo. Nim zrobisz coś do
picia chcę żebyś poznała Amelię. Moją dziewczynę – w jego głosie dało się
usłyszeć dumę, gdy wypowiadał ostatnie słowa.
- Dzień dobry. Przepraszam, że tak bez
zapowiedzi przyjechałam.
- Ależ nie przepraszaj. Zbyszek
uprzedzał, że przyjedzie z kimś. Chodź do salonu poznasz ojca tego nerwusa.
Zbyszek zrób herbaty – pani Bartman szybko zniknęła w innym pomieszczeniu z
Amelią.
- Ledwo poznałaś Amelię, a już jest
ważniejsza ode mnie – zaśmiał się brunet i zaczął robić coś ciepłego do picia.
Sosnkowska była zaskoczona takim
powitaniem, ale nie miała nadziei na szczęśliwe zakończenie tej wizyty.
Szczęśliwe
zakończenie to luksus na jaki może pozwolić sobie fikcja.***
***
[DeSu – „Kto wie czy za rogiem”]
To
było dziwne uczucie gdy wchodził do domu rodziców i nie towarzyszyła mu Blanka
znali się tyle lat i od kiedy byli parą wszystkie święta spędzali razem…
wszystkie z wyjątkiem tych. To go przerażało. Reakcja najbliższych napawała go
strachem. W to Boże Narodzenie w rodzinnym domu Bąkiewiczów mieli zjawić się
bracia Michała ze swoimi żonami i dziećmi. Jeszcze nigdy nie czuł się tak
upokorzony i zniszczony jako człowiek. Wchodząc do kuchni z salonu dobiegł go
roześmiany głos jednej z bratanic. Uśmiechnął się sam do siebie. Uwielbiał
córki swoich braci. On był ich ukochanym wujkiem, który pozwalał im na
wszystko, a Lucynka i Kasia bezkarnie to wykorzystywały. Wszedł do
pomieszczenia, z którego dochodziły odgłosy rozmowy.
- Wujek Michał! – Lucynka od razu zauważyła
jak w progu pojawił się wysoki mężczyzna i natychmiast podbiegła do niego, a on
wziął ją na ręce.
Drobna
twarz brunetki natychmiast wtuliła się w siatkarza.
- Michał nie usłyszeliśmy jak wchodzisz –
powiedziała matka mężczyzny.
- No jak tu zabawa trwa w najlepsze to ja
się nie dziwię – zaśmiał się, ale jego śmiech nie był tak naturalny jak kiedyś.
- A gdzie Blanka? – spytał ojciec
Michała.
- Nie będzie jej.
- Ale coś jej się stało? Pojechała do
rodziców?
- To długa historia, ale zapewniam was, że
wszystko z nią w porządku pod względem fizycznym.
- Michał móc co się stało – pani
Bąkiewicz zaczynała już tracić cierpliwość.
- Wiola zabierz dziewczynki, dobrze? Są
za małe – siatkarz poprosił swoją bratową o wyprowadzenie dzieci z pokoju.
- Jasne. Dziewczęta idziemy do sypialni
pobawić się lalkami – powiedziała i zabrała Lucynę oraz Kasię.
W
salonie zostali tylko rodzice Michała, jego młodsza siostra – Magdalena oraz
dwaj młodsi bracia – Marek bez żony, bo ta wyszła zająć się młodymi paniami
oraz Maciej z Sylwią. Brunet usiadł na wolnym fotelu i westchnął głośno. Czuł
na sobie zniecierpliwione spojrzenie członków rodziny. Wiedział, że martwią się
o niego i o Blankę. Wziął głęboki wdech i zaczął opowiadać. Wszystko z
najdrobniejszymi szczegółami. Nikt mu nie przerywał. Był im za to wdzięczny.
Już teraz ciężko było mu o tym mówić, a jeśli by mu przerywali byłoby jeszcze
gorzej. Po piętnastu minutach monologu skończył i z niecierpliwością oczekiwał
jakiejkolwiek reakcji.
- Synku, ale pierwszy kwietnia nie jest
dziś – jako pierwszy głos odzyskała matka mężczyzny.
- Mamo, ale to nie żart. Rozwodzę się z
Blanką.
- Jak ona mogła cię tak okłamać? Jak
śmiała zapewniać, że będziecie mieć gromadkę dzieci? – Magda Bąkiewicz nie
kryła swojego oburzenia.
Siostra
Michała nigdy nie lubiła Blanki. Było wręcz przeciwnie. Tolerowała ją tylko ze
względu na uczucia brata. Była skłonna starać się ja polubić podczas tych
świąt, bo w końcu nie skrzywdziła Michała i była dobrą żoną. Po wiadomości,
którą usłyszała znienawidziła ją jeszcze bardziej niż to możliwe. Dla Magdy jej
najstarszy brat był usposobieniem idealnego mężczyzny, który był świetnym
kandydatem na męża. Kochał swoją żonę, którą widywał nad wyraz rzadko. Wspierał
ją w pracy i był jej wierny mimo miliona pokus w postaci napalonych fanek. A
teraz siedział w salonie jak sierotka Marysia i starał się wyglądać, na
pogodzonego z losem. Magdalena wiedziała, że tak nie było. Michał cierpiał i
szybko nie miało mu to przejść. Podeszła do niego i przytuliła się.
- Jeszcze będziesz ojcem Michaś i to
najlepszym na świecie – powiedziała.
Nie jeden z nas czasem robi jakiś błąd.
Czasem się zdarza dwa razy pod rząd.
Ufa tym co nie warci ufania.
Kocha tych, co nie warci kochania. […]
A kto wie czy za rogiem
Nie stoją Anioł z Bogiem?
Nie obserwują zdarzeń
I nie spełniają marzeń!****
*Eric
– Emmanuel Schmitt
**Verba – „Ten
czas”
***Trudi Conovan
****DeSu – „Kto wie czy za rogiem”
Uwielbiam tu Zbyszka i bardzo dobrze, że wyciągnął Amelie na święta. Chociaż jestem ciekawa jak będą się układały im relacje z Leonem Bartmanem, moze być ciekawie. Michaaaaa, mogę go pocieszyć, prawda? Powiedz, że mogę ? Nareszcie nowy odcinek :*
OdpowiedzUsuńAmelia chyba nie potrzebnie obawiała się rodziców Zbyszka... przynajmniej jego mama przyjęła ją dobrze, a co do jego ojca to dopiero się okaże... Michał cierpi po rozstaniu z żoną, ale rodzina na pewno go zrozumie i wesprze... czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział:)
OdpowiedzUsuń[niezapomniana-przeszlosc]
Pozdrawiam:*
Uwielbiam Zbyszka opisywanego przez ciebie, jakoś urzeka mnie wtedy magia słów i mam dziwne przekonanie ze Pana Bartman w tym naszych zwykłym świecie również jest taki, tylko to media i jego przeciwnicy przypięli mu taką łatkę jaką ma. Dobrze się stało ze zabrał Ami ze sobą nie wyobrażam sobie ze ona mogłaby zostać na święta sama, niestety im mam więcej lat tym coraz mocniej zdaje sobie sprawę że takich ludzi na świecie jest wiele i to jest przykre. Mama Zibiego przyjęła Amelię bardzo sympatycznie, oby Leon też potraktował ją podobnie, a nie wywinął coś w jego stylu.
OdpowiedzUsuńMichał i jego wyznanie, podziwiam za odwagę, ja bym chyba nie potrafiła tak przy całej rodzinie o czymś takim mówić. Widać że ci też z początku nie bardzo wierzyli że to prawda, ale w końcu to do nich dotarło. Bąkiewicz został skrzywdzonym, ale gdzieś to szczęście na niego czeka tego jestem pewna.
Śnieg w Boże Narodzenie, też tak chcę, niestety od lat nie jest to mi pisane i aura w tym czasie robi się bardzo złośliwa
Dołączam się do wyżej piszących koleżanek!! Lubię Twojego Zbyszka:). Amelia strasznie się bałą spotkania z jego rodzicami ale mama powitała ją miło. Zobaczymy co będzi emiał do powiedzenia senior Bartman bo zwykle jest przedstawiany w opowiadaniach dość demonicznie:)
OdpowiedzUsuńBiedny Michaś. Tak mi go szkoda. Bo jak jakakolwiek kobieta mogła go skrzywdzić. Toć on jest uosobieniem dobra w każdej postaci.
OdpowiedzUsuńNo ale Zbyszka to ja uwielbiam w takim wydaniu :) Widać, że kocha on Amelię.
Pozdrawiam.
Bartman jest wspaniały. Dobrze, że nie zostawił Amelii samej w święta. Jestem ciekawa jak ułoży się ta wizyta. A Michał, skoda mi go... i to bardzo, Z chęcią bym go pocieszyła ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko ;**
Ależ ten Zibi zakochany w Amelii! Uwielbiam go za to co zrobił,ze nie zostawił jej samej w te święta. Ona niepotrzebnie się obawiała,bo jak widać mama Zbyszka to cudowna kobieta. Mam nadzieję,ze ojciec też przyjmie Ami ze spokojem. Biedny Michaś :( Pierwsze święta bez żonyi to tym bardziej kiedy ta sprawa jest tak świeża. Nie dziwię się mu jednak,ze nie chce z nią być po tym wszystkim. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńJak widać, Zbyszek potrafi zarządzić, ale... Gdy w pobliżu nie ma jego mamy ;p pani domu pełną gębą :) Amelia ma większy stres i strach niż powinna. Przecież Zbyszek nie zostawi jej, bo mu rodzice każą.
OdpowiedzUsuńMichał musiał wykrztusić z siebie prawdę przy wszystkich. Dobrze, że w rodzinie ma wsparcie a nie tysiąc bezsensownych rad. Małgosia napawa mnie optymizmem :)
Pozdrawiam