sobota, 21 lipca 2012

Rozdział 5 – „Czuję to ja, czujesz to ty, że to musiało być”


[Kelly Clarkson „Impossible”]
20 październik 2010 r.
Winiar, nie wierć się – powiedziała Amelia starając się delikatnie rozciąć but siatkarza.
- Boli mnie powiedział mężczyzna.
- Trzeba było lepiej skoczyć i nie upadać byle jak. Jak już zdejmę ci tego buta to od razu będzie lepiej.
            Kostka podstawowego przyjmującego Skry spuchła w bardzo krótkim czasie jak balon. Sam Michał zwijał się właśnie z bólu. Zawodnik został od razu przyniesiony przez kolegów do fizjoterapeutów. Problem był tylko jeden. Tego dnia dziewczyna została sama na polu bitwy. Jej koledzy wzięli sobie na ten dzień wolne. I jak na złość uaktywnił się pech kobiety. Od razu dostała Winiarskiego, który na pierwszy rzut oka miał skręconą kostkę. Amelia już na początku swoich oględzin w myślach wyeliminowała go na miesiąc z gry. Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu. Oprócz niej i Winiarskiego był tylko Bartman. Amelia lekko się speszyła i powróciła do rozcinania buta siatkarza. Obecność Zbyszka krępowała ją. Zwłaszcza po tym, co się stało dwa dni temu. Jej policzek był fioletowy, a prawa część dolnej wargi była pokryta strupem. Chłopakom z drużyny powiedziała, że wpadła w nocy na drzwi. Nie wiedziała czy w to uwierzyli, ale najważniejsze, że nie zadawali kłopotliwych pytań. W końcu fizjoterapeutka uporała się z butem Michała.
- No, gdzie jest ten lekarz? pytała nerwowo.
            Przyłożyła trochę lodu do kostki. Była wściekła, że lekarz klubowy przychodzi sobie jak chce i kiedy chce. Usztywniła Michałowi nogę, ale tutaj potrzebna była interwencja wyszkolonego w tej dziedzinie medyka. Amelia za wszelką cenę starała się nie patrzeć na Zbyszka. Miała ochotę go wyprosić, ale Bartman był w pomieszczeniu na polecenie trenera Jacka Naworockiego. Po kolejnych piętnastu minutach przyszedł lekarz i razem z pomocnikami Michał został zabrany na specjalne badania. Brunet dalej stał w pokoju i nie wracał na trening. Dziewczyna zabrała się za sprzątanie bałaganu. Osoba Zbyszka zaczynała ją irytować. Czuła na sobie spojrzenie jego zielonych tęczówek. Miała ochotę go wyprosić, ale nie mogła. Postanowiła, że jeśli on zamierza ją dręczyć swoją osobą, to ona stąd musi wyjść. Ruszyła w stronę drzwi, ale na swoim nadgarstku poczuła męską rękę.
- Porozmawiamy? spytał Zbyszek.
- O czym? spytała.
- No, chyba nie chcesz mi powiedzieć, że to co się stało dwa dni temu to przypadek powiedział przyjmujący.
- Zbyszek, nie wtrącaj się. To moje życie i moja sprawa.
- Żartujesz, tak? Zamierzasz dać się tak poniżać? To trzeba zgłosić na policję.
- A ty powinieneś być na hali warknęła niemiło i pokazała mu drzwi.
            Chłopak wyszedł bez słowa z pomieszczenia. Amelia oddychała ciężko. Nie rozumiała jak Bartman może wtrącać się w jej życie i dawać jej dobre - według niego - rady. On nic nie wiedział o jej życiu. Aby zająć czymś dłonie, znów zaczęła sprzątać. Potem nadeszła pora masaży. W zasadzie dziewczyna skończyła swoją pracę grubo po osiemnastej. Rąk nie czuła i marzyła tylko o spaniu. Na dworze robiło się coraz ciemniej. Amelia postanowiła wybrać drogę do domu przez park, który był jednym z najlepiej oświetlonych miejsc w całym Bełchatowie.
[Leona Lewis – „Angel”]
            Ze słuchawkami w uszach dziewczyna przemierzała park. Nie bała się. Tyle razy już chodziła po parku nocą, że nic nie mogło jej wystraszyć. Dodatkowo wiele osób wybierało tę drogę do domu, czyli cały czas ktoś porządny kręcił się w pobliżu. Zbliżający się wieczór należał do ostatnich ciepłych w tym roku. Wiatr delikatnie rozwiewał brązowe włosy fizjoterapeutki. Starała się nie myśleć o Aleksie, który tego dnia wyjątkowo jej nie śledził. Ta wiadomość wcale jej nie uspokoiła, a wręcz przeciwnie - wzmocniła jej czujność. Ludzie zazwyczaj mijali ją z uśmiechem na ustach, a ten z kolei powodował, że na jej twarzy pojawiał się lekki grymas zadowolenia. Była w środku wielkiego, bełchatowskiego parku, gdy usłyszała wołanie.
- Bobik! Bobek!
 Wydawało jej się, że zna ten męski głos, ale był on zbyt oddalony od niej by mogła dokładnie przypisać do kogo on należy.
- Bobek! Gdzie ty pobiegłeś?!
            Dziewczyna nie musiała długo czekać żeby dowiedzieć się kto jest właścicielem tego głosu. Zza rogu wyszedł Zbigniew Bartman, który rozglądał się na wszystkie strony i wyglądał na poważnie zmartwionego.
- Bobik! Bobiś!
 Zbyszek wszedł w alejkę gdzie stała Amelia. Cały czas nerwowo się rozglądał i zaglądał pod krzaki.
- O, Amelia. Nie widziałaś psa? Yorka? spytał.
- Nie. A co zgubiłeś psa swojej dziewczyny?
- Nie. Swojego odpowiedział poważnie brunet.
            Amelia z całych sił powstrzymała się od wybuchnięcia śmiechem. Dziewczynie ciężko było sobie wyobrazić prawie dwumetrowego faceta z psem rasy York.
- Nie śmiej się powiedział Bartman z lekkim uśmiechem.
- Nie zamierzam rzekła Amelia, a jej ramiona poruszały się rytmicznie. Pomogę ci go szukać. Bobik, tak?
- Tak. Ma zieloną obróżkę. Za pół godziny w tym samym miejscu powiedział Zbyszek.
            Amelia kiwnęła głową na znak zgody i ruszyła w głąb parku. Nie mogła się nadziwić jak takie małe miasto jak Bełchatów może mieć tak duży park. Ona go uwielbiała. Towarzystwo drzew uspokajało jej nerwy, a zielony kolor ich liści dawał delikatną nadzieję na lepsze jutro bez Aleksa. Wołała psa po imieniu, a także zaglądała pod każdy krzak czy przypadkiem wystraszone zwierzątko się tam nie schowało. Pod jednym z bardzo niskich krzewów dostrzegła psa rasy York, któremu obróżka zahaczyła się o gałąź. Ostrożnie i delikatnie uwolniła pieska, a następnie wzięła go na ręce.
- Ty, pewnie jesteś Bobik Bartman, co? spytała z lekkim uśmiechem.
            York cały się trząsł i niepewnie patrzył na dziewczynę, która go niosła. Amelia zmierzała w stronę miejsca gdzie była umówiona z siatkarzem. Czekała na niego około dziesięciu minut. Robiło się coraz chłodniej.
- Nie znalazłem go Amelia usłyszała za swoimi plecami zawiedziony głos bruneta.
- Ale ja chyba tak. To jest Bobik? spytała dziewczyna gdy odwróciła się w jego stronę.
- Bobik! Gdzieś ty był? Bartman wziął pieska na ręce.
- Zahaczył się obróżką o krzak i nie mógł się uwolnić wyjaśniła i pogłaskała pieska po łebku.
- Dziękuję za pomoc powiedział Zbyszek.
- Nie ma za co. Szkoda, żeby taki śliczny pies się zgubił. Pójdę już, bo zimno się robi stwierdziła dziewczyna i zapięła swoją bluzę.
- Odprowadzę cię zaoferował się brunet Późno już. Jeszcze coś ci się stanie dodał widząc, że fizjoterapeutka chciała zaprotestować.
            Ruszyli w stronę mieszkania szatynki. Zbyszek cały czas trzymał Bobika na rękach. Rozmowa od samego początku była ożywiona. Zaczęli od gotowania, a skończyli na ubraniach. Amelia cały czas delikatnie, ale nerwowo rozglądała się na boki, by sprawdzić czy nikt jej nie śledzi. Nie chciała narażać siatkarza na niebezpieczeństwo. Z każdą chwilą czuła się swobodniej w jego towarzystwie. Przestawała się krępować. Jedynym mężczyzną, przy którym nie musiała uważać na to, co mówi czy robi był Marek. Amelii brakowało rozmów z ludźmi. Życie w odizolowaniu w pewnych momentach zaczynało jej ciążyć.
Czuję to ja, czujesz to ty, że to musiało być *
[Thriving Ivory -  „Moonlight”]
 Po dziesięciu minutach znaleźli się pod drzwiami dziewczyny. Księżyc świecił wysoko i jasno. Oświetlał twarz bruneta. Amelia dopiero teraz mogła przyjrzeć się dokładnie twarzy Zbyszka. Męska uroda, która dodawała mu dwa góra trzy lata. Zielone tęczówki wpatrywały się w drobną twarz szatynki. Brunet usta miał wygięte w zawadiackim uśmiechu, który dodawał mu uroku i oddawał pewność siebie. Trzydniowy zarost był w głównej mierze przyczyną tego, że w jego kierunku spoglądało wiele kobiet. Amelia przyznała w myślach, że jest on przystojnym mężczyzną. Dodatkowo światło księżyca, które na niego padało powodowało, że roztaczała się wokół niego pewna aura, którą ciężko było zdefiniować. W pewnym sensie kobieta marzyła, aby zawsze patrzył na nią swymi zielonymi tęczówkami, bo dawały jej w jakiś sposób poczucie bezpieczeństwa, ale z innej strony było w nim coś intrygującego, tajemniczego i niebezpiecznego. 
            Zbyszek, również oceniał każdy milimetr twarzy Amelii. Duże szare oczy, pełne były strachu i rozczarowania, a w każdym jej geście dało się wyczuć obawę, że coś robi źle. Długie brązowe włosy dodawały jej uroku, ponieważ niektóre kosmyki niesfornie wywijały się w inną stronę niż reszta. Malinowe usta, aż kusiły bu poznać ich smak i fakturę.
- Chciałbym ci się odwdzięczyć za pomoc w odnalezieniu Bobika powiedział Zbyszek.
- Ale nie musisz. To był drobiazg. Najważniejsze, że jest już u swojego pana stwierdziła Amelia.
- Jednak nalegam brunet upierał się przy swoim i intensywnie wpatrywał się w swoją towarzyszkę.
 W końcu szatynka uległa temu spojrzeniu i powiedziała:
- No, dobrze.
[…] przypadkowe spotkanie jest czymś najmniej przypadkowym w naszym życiu**
[Natalia Kukulska – „Im więcej Ciebie tym mniej”]
            Amelia siedziała w swojej sypialni z kubkiem gorącej czekolady. Ubrana była w krótkie szorty i zwykły t-shirt, a na głowie miała turban z ręcznika, pod którym ukryte były jej mokre, długie, brązowe włosy. Przed dziewczyną leżał album ze zdjęciami. Z kilku z nich spoglądały na nią brązowe oczy mężczyzny. Starała się nie płakać. Jednak od czasu do czasu po jej policzku spływała jedna pojedyncza łza. Tęskniła za mężem. Potrzebowała jego silnych ramion i spokojnego spojrzenia oraz głosu, który dawał poczucie bezpieczeństwa. Nigdy nie żałowała decyzji, że tak młodo wyszła za mąż. To z Markiem właśnie przeżyła swój pierwszy raz i wszystkie szczęśliwe chwile. Nie przeszkadzało mu jej pochodzenie i nigdy jej go nie wypomniał. Kochał ją za to, jaka była, a nie kim. To była szczera i prawdziwa miłość, o której marzą wszyscy. Amelia właśnie po poznaniu Marka uwierzyła, że w końcu szczęście się do niej uśmiechnęło i że te kilka lat, które spędziła w domu dziecka zostaną jej w jakimś stopniu wynagrodzone. Jednak chwile radości i nadziei nie trwały długo, ponieważ po trzech latach wspólnego życia Marek zginął.
 Zawsze, gdy wspominała o wypadku budził się w niej gniew. Ona wiedziała, kto stoi za śmiercią jej męża. To Aleks uszkodził układ hamulców w samochodzie Marka. Amelia widziała w jego oczach satysfakcję, kiedy bezczelnie pojawił się na pogrzebie męża dziewczyny, a w jej uszach cały czas dudniła odbyta wtedy rozmowa.
***
 15 sierpień 2007 r.
Amelia stała właśnie przy grobie gdzie przed kilkoma chwilami został pochowany jej mąż. Cały czas ktoś podchodził do niej i składał jej kondolencje. Mama Marka patrzyła na nią ze współczuciem, ale również ze złością. Od początku ich związku Marek był w niebezpieczeństwie i mimo błagań rodziców nie zostawił Amelii i tym samym nie zapewnił sobie bezpieczeństwa. Zdarzyło się kilka razy, że wrócił do domu z podbitym okiem, które było ostrzeżeniem przed dalszym biegiem związku Amelii i Marka.
 Po policzkach młodej wdowy spływały słone łzy, które paliły ją niczym żywy ogień.
- Moje kondolencje – usłyszała nad swoją głową znienawidzony głos.
- Po coś tu przyszedł? – spytała wrogo, a w jej oczach pojawiła się chęć mordu.
- Nie mogłem pozwolić, abyś w tej chwili została sama. Potrzebujesz wsparcia – powiedział Aleks.
 Amelia jeszcze nigdy w życiu nie słyszała bardziej fałszywej i sztucznej wypowiedzi. Złość się w niej gotowała i gdyby nie to, że była trzymana przez jednego z przyjaciół Marka to pewnie rzuciłaby się na Aleksandra. Blondyn, wziął w swoją rękę jej dłoń, a następnie ucałował jej zewnętrzną stronę. Potem tak, aby tylko ona słyszała powiedział:
- To jest ostrzeżenie dla ciebie. Każdy następny mężczyzna, który się będzie koło ciebie kręcił skończy jak Marek.
 Odszedł, a Amelia nie wierząc w to, co usłyszała zaniosła się histerycznym szlochem, a po chwili zemdlała.
*Leona Lewis – „Angel”
**Julio Cortazar

16 komentarzy:

  1. irmi_kasia@op.pl25 lipca 2012 19:42

    Dobrze że znaleźli psa, a w sumie to ona znalazła.
    Postac Aleksa z rozdziału, na rozdział nie podoba mi się coraz bardziej.
    I według mnie powinna powiedzieć o wszystkim Zibiemu.

    Pozdrawiam, Dżoana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, za nim ona powie wszystko Bartmanowi to jeszcze wiele wody w Wiśle musi upłynąć.

      Usuń
  2. No moja droga powalasz mnie na kolana z każdym rozdziałem. Tym razem udało Ci sie z psem zaczęłam się śmiać sama do siebie, gdy Zibi powiedział, że szuka Yorka;D dojrzę, że jest wysoki i jest właścicielem takiego psa to ja zawsze, jak widzę faceta z Yorkiem zaczynam sie śmiać. Uważam, że to nie jest pies dla faceta. Ale okej wracam do notki;D Aleks przeraża mnie coraz bardziej. Nie dziwie sie że Amelia chce odseparować się od innych ludzi, by nie ściągać na nich niebezpieczeństwa. Myślę, że nawet gdyby zwierzyła się Zbyszkowi z całego swojego życia to nie załatwiłoby to sprawy on każe jej iść na policje. Ale ona nie chce, bo Aleks nawet jak trafi za kratki to wyjdzie i znowu będzie ją dręczył. Nie ucieknie od tego, a wiem że diabli złego nie biorą.. Tak szybko się od niego nie uwolni :(
    Czekam kochana na dalszy rozwój akcji. ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co Wy chcecie od tego psa?! Przecież jest to rzecz powszechnie znana, że Bartman posiada takiego psa! No, wspomnienie Amelii miało Wam to uświadomić, że z Aleksandrem nie ma żartów. Cóż jeśli chodzi o policję to prawda jest zupełnie inna....

      Usuń
  3. Bobek skradł mi moje serce, swoją drogą Zbyszek z nim u boku naprawdę wygląda komicznie i słodko za razem, dobrze że psinka się odnalazła :))) oj Aleks Aleks weź się odczep on od naszej kochanej Amelii, naprawdę nie wiem jak dorosły facet nie może zrozumieć że ona go nie chce, a Zbyś to już chyba nam wpadł po uszy, a przynajmniej wpada :))) czekam niecierpliwie na dalszy rozwój wydarzeń :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bobek to jest pies z klasą! No dwumetrowy facet z psem rasy York musi wyglądać uroczo i zabawnie jednocześnie. A co do Aleksa, to nie ma lekko. Musicie go przeżyć. Oj Zibi, Zibi to jest taki lekko zauroczony Amelią, bo go intryguje ;).

      Usuń
  4. Czy ja mogę zabić Aleksa? Mogę go dorwać, rozszarpać, a potem wrzucić do tygrysów? No proszę? Tacy jak on powinni siedzieć w szpitalu bez klamek i okien. Biedna Amelia, to co ona musi czuć jest na pewno straszne. No, a Bobek to stał się moim ulubieńcem. Bobik Bartman bardzo ładnie brzmi, bardzo. Dobrze, że Amelia go znalazła, bo dwumetrowy Zbyszek mógłby mieć z tym problem. Uwielbiam Twoje opowiadania, wiesz? Dlatego nalegam, błagam, proszę żeby następny odcinek pojawił się jak najszybciej. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że będę musiała zmienić głównego bohatera na Bobika skoro to jest Wasz ulubiony bohater teraz :D. A co do Aleksa to wiesz nie wiem czy coś to da :D. Rozdział będzie za miesiąc. Ani dnia wcześniej :D.

      Usuń
  5. Ooooooooo mamusiu jakie to było cute :) Bobek jest kochany :) ajjjjjj piesek śliczny hahahhahaha Zibi musi z nim nieźle wyglądać ;p hahahaha ale z reguły tak jest ze mały pies Duży mężczyzna;p hahahahaha oj oj oj kochany jest :D. Rozczulające :). Bożżżżżżżżżż nie mam słów do tego całego Aleksa czy jak mu tam!!!!!! co za typ!!!! normalnie normalnie bym takiego dorwała!. A Zibi ajjj czuje w powiew uczucia :) Bosko moja droga bosko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spodziewałam się, że Bobek zrobi taką furorę w tym rozdziale, ale żeby aż taką?:D No jestem w podziwie dla Was moje panie :D.

      Usuń
  6. haha Bobik ulubieniec czytelniczek :) czy mi sie wydaje czy ta psina odegra jeszcze jakąś rolę w perypetiach Amelii i Zibiego?
    a ten Aleks..takiego to w paczkę i do Tworek lub innego najbliższego zakładu bez klamek, bo najgorzej jak taki sobie coś ubzdura w tej łepetynie i nie odpusci, aż strach pomyśleć do czego jest zdolny

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama jeszcze nie wiem czy odegra jeszcze jakąś większą rolę, ale podejrzewam, że tak. No i Bobik zdetronizował Bartmana :D. A wysyłajcie Aleksa gdzie chcecie :D

      Usuń
  7. Zaczynam współczuć Amelii ten cały Aleks jest jakiś nienormalne, czemu policja nie może nic z tym zrobić. Hehe Zibi zgubił swojego pieska, to trzeba być naprwadę zdolnym:D No, ale Amela była w odpowiednim miejscu i o odpowiedniej godzinie i pomogła. Bo inaczej Zbyszek musiałby całą noc poświęcić na poszukiwanie swojego pupila;p Szkoda, że Amela nie chcę posłuchać Zbyszka i zgłosić tej sprawy na policję. Jestem ciekawa, co musi się stać aby tego Aleksa zanknęli za kratami??? Czekam na kolejną notkę i pozdrawiam ciepło:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, cóż policja w tym wypadku nie wiele zdziała, ale dlaczego to okaże się później. A co do pieska, no po prostu musiał go zgubić :D.

      Usuń
  8. Hej:) Opowiadanie jest śliczne choć bardzo smutne... mam nadzieje, że Amelia zdoła uwolnić się od Aleksa a on zapłaci za wszystko to co zrobił... czekam z niecierpliwością na następny odcinek :) Pozdrawiam [zapomniec-chce]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, smutne jest, ale w sumie takie miało być od samego początku. Z czasem może nabierze trochę żywszych barw.

      Usuń