sobota, 21 lipca 2012

Rozdział 8 – „Jeśli tylko nauczysz się zacząć ufać głosowi z wewnątrz.**”


[Edyta Bartosiewicz – „Sen”]
18 listopad 2010 r.
 Amelia nie wiedziała gdzie jest. Otaczała ją ciemność, a na dodatek nie mogła się ruszyć. Czuła się jak sparaliżowana. Ogarniał ją coraz większy strach. Wszystkie mięśnie miała napięte do granic możliwości. Z każdą sekundą jej serce biło szybciej. Bała się. Chciała, żeby obok niej w tym momencie był Zbyszek. Oczy dalej nie przyzwyczaiły się do ciemności. Czuła się coraz bardziej niepewnie, ale powróciło czucie w ciele fizjoterapeutki, jednak nie mogła zrobić kroku do przodu. Na czole pojawiły się kropelki potu. W pewnym momencie usłyszała, że ktoś otwiera drzwi. Dalej nic nie widziała. Słyszała tylko, że ktoś idzie w jej kierunku. Ogromną siłą woli udało jej się zrobić krok do tyłu, a potem zaczęła uciekać. Nie obijała się o ściany, a czerń nie ustępowała. Biegła na oślep, a za sobą słyszała czyjeś kroki. Jej oddech stawał się nieregularny, a w nogach brakowało sił. Nagle wpadła na jakąś ścianę. Zaczęła gorączkowo szukać jakiejś klamki, którą szybko znalazła. Wybiegła na jakąś łąkę. Słońce, które świeciło nie oślepiło jej nawet przez chwilę. Nie wiedziała czemu tak było. Jednak uciekała dalej. Przestała tego kogoś słyszeć za sobą, ale bała się też odwrócić. W końcu brakło jej tchu, więc postanowiła tylko na chwilę przystanąć, aby złapać oddech. Spojrzała przez ramię, ale ku jej wielkiemu zaskoczeniu nikogo za nią nie było. Teraz zupełnie nie wiedziała, co się dzieje. Była sama. Znowu powróciło uczucie strachu i niepewności.
- Nie bój się – usłyszała za sobą głos.
            Ze strachu, aż podskoczyła. Odwróciła się, a za plecami ujrzała Marka. Teraz zupełnie nie wiedziała, co się dzieje, ale odruchowo przytuliła się do niego. Poczuła jak jego silne ramiona objęły jej wątłe ciało.
- Nie bój się – powiedział mężczyzna.
- Już się nie boję.
- Nie bój się tego, co czujesz do Zbyszka. Nie bój się jego. Zaufaj mu.
- Marek, ale ja nie mogę…
- Możesz. Musisz. Nie możesz żyć wspomnieniami – przerwał jej mężczyzna.
- Ale to ciebie kocham. Tobie ślubowałam przed Bogiem – mówiła Amelia.
- Amelia, ta miłość gaśnie. Zawsze będzie w tobie, ale zaczyna ją zastępować nowa. Silniejsza. Walcz o nią. Nie poddawaj się. Nie możesz. On się tobą zaopiekuje – powiedział Marek i pocałował ją w czoło, a po chwili zniknął, a jego miejsce zajęła ciemność, strach i niepewność oraz uczucie, które mówiło, że Amelia spada w dół.
***
            Amelia obudziła się od razu, kiedy zniknął Marek. Spojrzała na zegarek, który wskazywał godzinę dziesiątą. Dziewczyna miała dziś wolne. Nie do końca wiedziała jak ma traktować ten sen, który jej się przyśnił. Marek nigdy jej jeszcze do tej pory nie nawiedzał w nocy. Wystraszyła się. Mąż kazał jej zaufać, walczyć o miłość. Ona nie widziała nigdzie tego uczucia. Jednak uzależniła się od Zbyszka. Wspólna droga do pracy i powrót z niej stał się ich tradycją. Czuła się przy nim niezwykle bezpiecznie. Zwłaszcza, gdy podczas spacerów trzymał w swojej silnej ręce jej drobną dłoń lub gdy obejmował ją ramieniem. Początkowo to wszystko ją onieśmielało, ale w końcu zaakceptowała zachowanie siatkarza, a sobie tłumaczyła, że dopóki między nimi nie dojdzie do czegoś więcej to brunet nie powinien obiecywać sobie niczego poważniejszego. Jednak sen dał jej wiele do myślenia. Przecież Marek chciałby dla niej jak najlepiej. Gdyby coś jej groziło ze strony Zbyszka to nie zapewniałby jej, że może mu zaufać.
Sny nie mówią nam o tym, co się zdarzy, ale o tym, co się dzieje teraz. Nie mówią o przyszłości, ale odkrywają teraźniejszość, dokładniej niż wielka myśl. Twoje sny podpowiadają Ci, kim jesteś, zwłaszcza po dniu, który zamącił Ci w głowie i zdruzgotał, zmuszając do obowiązków i podporządkowania się regułom. Życie na jawie pogrąża nas w niebycie, bowiem rozprasza nas i każe patrzeć na innych. Tylko sen odsłania nas takich, jakimi jesteśmy.*
***
[Christina Aguilera – „The voice within”]
            Amelia spędziła cały dzień w domu. Rozkoszowała się ciszą i niczym niezmąconym spokojem. Telefon nie zadzwonił ani razu. Potrzebowała tego dnia dla siebie i swoich przemyśleń. Musiała uspokoić swój rozum, a serce uciszyć żeby nie krzyczało za głośno. Nie chciała podjąć decyzji zbyt pochopnie. Brakowało jej osoby, która doradziłaby jej, co ma robić. Chciała zaufać Zbyszkowi, ale nie chciała go też narażać na niebezpieczeństwo. Wolałaby, żeby on nigdy nie pojawił się w jej życiu, niż miałby z jej powodu znaleźć się w szpitalu z jakimiś poważniejszymi obrażeniami. Ona wiedziała, że zbyt wiele osób cierpiało tylko dlatego, że była żoną Marka. On sam stracił życie, a jego rodzice musieli pochować swojego jedynego syna. To był dla nich ogromny cios. Za śmierć syna –  nie otwarcie, ale w podświadomości – oskarżali brunetkę. Dlatego też obawiała się, że jeśli Aleksander dowiedziałby się o uczuciu, jakim darzy albo zaczyna darzyć Zbyszka, zrobiłby brunetowi krzywdę. Nie zniosłaby tego. Ona nie zniosłaby kolejnych pełnych oskarżeń spojrzeń. Jednak tylko przy nim czuła się bezpieczna.
Młoda dziewczyno nie ukrywaj się
Nigdy się nie zmienisz uciekając
Młoda dziewczyno trzymaj się
Wkrótce ujrzysz lepszy dzień. **
            Jednak jakiś głos w jej wnętrzu mówił jej, że powinna zaufać Zbyszkowi i powinna pozwolić ponieść się fali miłości. Jednak ona nie była egoistką, bo tylko egoiści i osoby nieliczące się z innymi potrafią dbać tylko o siebie. A ona? Ona potrafiła myśleć tylko o tym czy jej bliskim niczego nie brakuje. Dlatego też chłopaki ze Skry śmiali się, że jeszcze nigdy nie mieli tak troskliwego fizjoterapeuty. Amelia, dopóki nie była pewna, że dany siatkarz nie jest doprowadzony do ładu i stanu używalności nie chciała go wypuścić do domu. Była w jakimś stopniu odpowiedzialna za ich zdrowie. W ich towarzystwie czuła się naprawdę dobrze, a można nawet pokusić się o stwierdzenie, że wyśmienicie. Już nie bała się ich obecności. Częściej z nimi żartowała, a w autokarze, gdy jeździli na mecze wyjazdowe nie uciekała już na początek tylko siadała zawsze obok Zbyszka, albo on obok niej. I znowu on. Niezależnie, o czym zaczynała myśleć i tak zawsze kończyło się na Bartmanie. A głos w głowie mówił, że tak będzie dopóki ona nie zaufa przeznaczeniu.
Zaufaj głosowi z wewnątrz
Wtedy znajdziesz swą siłę,
Która cię poprowadzi.
Jeśli tylko nauczysz się zacząć
Ufać głosowi z wewnątrz.**
            Nawet nie zauważyła, kiedy na domowych czynnościach połączonych z rozmyślaniem minął jej cały dzień, a ona dalej stała w miejscu, jeśli chodzi o uczucia do Zbyszka. 
[Krzysztof Kiljański & Kahay - "Prócz Ciebie nic"]
            O godzinie dwudziestej dziewczyna usłyszała dźwięk dzwonka do drzwi. Zdziwiona poszła je otworzyć. Nie spodziewała się nikogo. Z wyjątkiem Aleksa nikt nigdy nie robił jej niezapowiedzianych wizyt. Obawiała się, że to właśnie on. Z szybko bijącym sercem otwierała drzwi. Jej szarym tęczówkom ukazał się nie kto inny, tylko Zbyszek z Bobikiem, którego trzymał na rękach. Uśmiechnął się do niej i powiedział:
- Przyszliśmy wyciągnąć cię na spacer.
- O tej porze? spytała się zdziwiona, ale uśmiechnęła się do mężczyzny.
- A to zły pomysł? Nie możesz wyjść z domu? Nie rób nam tego. Bobik taki kawał szedł do ciebie na tych swoich malutkich łapkach powiedział brunet.
- No chyba nie kazałeś mu iść do mnie na tych jego malutkich łapkach? spytała przerażona Amelia i wzięła od mężczyzny pieska, a ten od razu zaczął wesoło merdać ogonkiem i za wszelką ceną próbował polizać brunetkę po twarzy.
- Nie kazałem, ale nie mów, że nie wzruszyłoby cię to? Ubieraj bluzę i chodź powiedział Bartman i uśmiechnął się do niej.
            Amelia postawiła pieska na betonie i wróciła się do swojej sypialni po ciepłą bluzę. Zamknęła drzwi i ruszyła razem z mężczyzną i jego psem w stronę parku. Silna dłoń siatkarza trzymała delikatną i drobną dłoń fizjoterapeutki. Wyglądali jak zwykła para, która nie obnosi się ze swoim uczuciem. Ot, co. Chowali to, co czuli do siebie, nie okazywali tego publicznie. Mijający ich ludzie właśnie tak myśleli. Jednak ten przyjemny widok był bardzo mylący. To byli ludzie, którzy dopiero odkrywali, co do siebie czują. Robili niewielki krok ku temu, co ich miało połączyć. On się bał tego mniej niż ona. Bartman po prostu poddał się temu, co miało dla niego przeznaczenie. Chciał się opiekować Amelią, ponieważ wydawała mu się bezbronna wobec zła całego świata i wystraszona tym, co widzi, co ją spotyka. Wyglądała na zagubioną we własnym życiu. Ona natomiast odnajdywała w nim swego rodzaju bezpieczeństwo.
- Bobik, jak ty wyglądasz?! spytał Zbyszek i wziął pieska na ręce.
 York był cały w błocie, a na uwagę swojego pana głośno i radośnie zaszczekał, ogonem wesoło merdał. Amelia, słuchając rozmowy bruneta z psem śmiała się radośnie. Widać było, że zwierzątko jest dla mężczyzny bardzo ważne. Troszczył się o nie i dbał. Na domiar wszystkiego nie wiadomo z jakiej chmury rozpoczęła się wielka ulewa. Para w przeciągu kilku minut była przemoknięta do słuchej nitki. Zbyszek niewiele myśląc, pociągnął dziewczynę w stronę swojego mieszkania, które było w tym momencie bliżej od czterech kątów fizjoterapeutki. Śmiali się radośnie i wesoło, a mokre ubrania przylegały do ich ciał. Gdy już znaleźli się w mieszkaniu siatkarza uśmiech nie schodził z ich twarzy.
- Chodź. Dam ci jakieś suche ubrania powiedział Zbyszek i zaprowadził ją do sypialni, a z szafy wyciągnął czarna bluzkę. Przepraszam, ale mam tylko to powiedział i uśmiechnął się, by po chwili zostawić dziewczynę samą, żeby mogła się przebrać.
 Amelia, gdy założyła już na siebie bluzkę siatkarza, która sięgała jej przed kolano, wyszła z sypialni i swoje kroki skierowała w stronę pomieszczenia, z którego dochodził głos bruneta. Zapukała delikatnie, ale jej próbę kulturalności zagłuszył Zbyszek i szum wody. Z pomieszczenia, co chwilę dało się słyszeć głośne ‘Bobik’, co oznaczało, że mężczyzna za wszelką cenę próbuje wykąpać swojego niesfornego przyjaciela. Mężczyzna był bez koszulki, a po jego ciele spływały kropelki wody.
- Pomóc? spytała, a mężczyzna odwrócił się w jej kierunku. Bobik korzystając z okazji otrzepał się z wody, a co za tym idzie ochlapał parę.
- Bobik! krzyknął siatkarz i ponownie pochylił się nad pupilem.
            Pies był żywym srebrem, a gdy tylko poczuł wodę wstępował w niego sam diabeł i był nie do wytrzymania. Fizjoterapeutka ze śmiechem podeszła do wanny i próbowała pomóc okiełznać niesfornego Yorka. Po piętnastu minutach walki Bobik leżał w swoim koszyczku okryty kocem, a para starała się doprowadzić łazienkę do porządku. Wszystko było mokre łącznie z nimi. Amelia i Zbyszek nie mogli przestać się śmiać. Co chwilę, któreś z nich ślizgało się po podłodze. Dziewczyna kilka razy upadłaby na podłogę, gdyby nie złapała się Bartmana. Właśnie podczas jednej z takich sytuacji trzymając się kurczowo jego szyi patrzyła w najpiękniejsze tęczówki, jakie widziała. Miały piękny odcień koloru nadziei. Chciała wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji, ale kompletnie nie wiedziała jak. Nie miała pojęcia co powiedzieć, a jego dłonie zaczynały parzyć miejsce, na których spoczywały. Siatkarz nie robił nic, żeby wrócić do przerwanej czynności. Świdrował ją swoim zielonym i roześmianym spojrzeniem. Miała wrażenie, że stoi przed nim kompletnie naga, że wcale nie ma tej czarnej koszulki.
- Jestem cała morka powiedziała nieśmiało i zaczęła uciekać wzorkiem.
- Ale i tak wyglądasz pięknie powiedział i dłonią skierował jej twarz tak, aby spojrzała w jego oczy.
- Chyba powinnam już iść.
- Jak? Masz mokre ubrania. Jesteś zmuszona u mnie nocować jego twarz zaczęła się powoli zbliżać do jej.
Nieśmiałość to wdzięk i zapach miłości. Między innymi można ją po tym rozpoznać.***
            Czuła, że on chce ją pocałować. Ona w głębi duszy też tego pragnęła. Chciała poczuć na swoich wargach jego. Chciała poznać ich smak. Najpierw poczuła delikatne muśnięcie niczym dotknięcie przez skrzydła motyla. Ich oddechy był szybsze, a serca chciały się wydostać z klatki piersiowej, krew szybciej krążyła w żyłach. Gdy Zbyszek zorientował się, że Amelia go nie odepchnęła zaczął delikatnie, aczkolwiek z wielką zachłannością ją całować. Dziewczyna kompletnie poddała się przyjemności. W głowie jej się kręciło, żołądek wykonywał co chwilę fikołki, a ona sama modliła się o to, aby ta chwila nigdy się nie kończyła. Chciała, żeby ktoś zatrzymał czas.
***
[Happysad– „Długa droga w dół”]
18 listopad 2010 r.
Od rozmowy z Blanką, minęło pięć dni. Pięć długich dni, podczas których Michał nie był sobą. Był istną bombą, która w każdej chwili mogła wybuchnąć. Na treningach był nie do zniesienia. Kompletnie nie skupiał się na tym, co robił. Warczał na rozgrywającego z powodu złych piłek. Był kompletnym przeciwieństwem dawnego Michała. Nikt nie wiedział, co się z nim dzieje, a on nie chciał na ten temat rozmawiać. Musiał to przetrawić sam w sobie. Cały czas bolało go oszustwo, jakiego dopuściła się Blanka. Tu nie chodziło o to, że on nie mógł pokochać adoptowanego dziecka, bo był w stanie dać mu całą swoją miłość. Tu chodziło o to, że on nie mógł zrozumieć, czemu Blanka zataiła przed nim tak ważną dla nich informację. Przecież ją kochał i byłby z nią nawet gdyby powiedziała mu prawdę. Nie odwołałby ślubu, bo kochał ją… była jego drugą połówką jabłka czy innego owocu. Tylko że ona to wszystko zepsuła. Okłamała go. Perfidnie i bezczelnie. Z czystym sumieniem przez rok go oszukiwała, a mówiła, że go kocha.
Ludzie, którzy kochają potrafią zadawać najboleśniejsze ciosy. Potrafią uśmiercać nie pozbawiając swojej ofiary życia.****
            Ona zabiła w jakiś sposób jego cząstkę. Coś w nim umarło, a on mimo to dalej ją kochał i był gotowy nieba jej przychylić. Miał prawie trzydzieści lat na karku i myślał, że nic go już w życiu nie zaskoczy, a już zwłaszcza po ślubie z Blanką. Jednak los dał mu w twarz i to bardzo boleśnie. Dał mu wtedy, gdy myślał, że ma wszystko. Pokazał, że tak naprawdę nie ma nic.
- Michał! Bąkiewicz usłyszał za swoimi plecami głos Winiarskiego, który starał się go dogonić, idąc o kulach.
- A ty co tu robisz? spytał Bąku, przystając, aby kolega z drużyny go dogonił.
- Byłem na treningu, trochę odpocząć od domu. Chłopaki mówili, że coś się z tobą ostatnio dzieje.
- Co ma się ze mną dziać? Wszystko jest w porządku. Nie wiem, o co wam wszystkim chodzi. Czepiacie się bez powodu Michał próbował zbyć przyjaciela.
- Bąku, kogo ty próbujesz oszukać? Mnie? Człowieka, który zna cię z tych wszystkich osób najlepiej. Chodź, pójdziemy gdzieś i pogadamy zaproponował Winiarski koledze z drużyny.
- Zgoda.
- Ale nie pędź tak. Nie jestem w pełni sprawny.
- Kaleka.
- Ponurak.
            Bąkiewicz uśmiechnął się delikatnie na uwagę przyjaciela i powolnym krokiem ruszyli w stronę pobliskiej kawiarni. Musieli zrezygnować z pubu, ponieważ zdrowy przyjmujący był samochodem, a co za tym idzie piwo nie wchodziło w grę. Byli zmuszeni zadowolić się kawą. Gdy już usiedli przy jednym z najbardziej oddalonych od wejścia stolików zamówili po kawie, a gdy ją otrzymali zaczęła się męska rozmowa.
- Bąku, co się dzieje? Ja także zauważyłem, że coś jest z tobą nie tak.
- Bo wszystko się rozsypało powiedział Michał, tępo wpatrując się w swoją filiżankę z czarnym napojem.
- Co się rozsypało?
- Moje małżeństwo.
- O czym ty mówisz? Dlaczego twoje małżeństwo się rozsypało?
- Blanka mnie oszukała. Rozumiesz? Mnie. Swojego męża. Oszukała przed ślubem, a przez ostatni rok zwodziła mnie mówiąc, że na początku kariera Bąkiewicz mówił jak nakręcony.
- Michał, spokojnie. Opanuj się, bo ja kompletnie nie wiem, o co chodzi, a jeśli mam ci pomóc, to musisz mi powiedzieć wszystko od początku Winiarski musiał zastopować monolog przyjaciela.
- Wybacz, ale jestem po prostu rozgoryczony.
- Widzę.
- Przed ślubem poprosiłem Blankę, żebyśmy zrobili testy na to czy możemy mieć dzieci. Ona ani przez chwilę nie wahała się tylko od razu się zgodziła. Wyniki przyszły na tydzień przed ślubem i okazało się, że wszystko jest w porządku. Blanka powiedziała mi, że może mieć dzieci…
- Michał, ja nic nie rozumiem.
- Nie przerywaj poprosił Bąkiewicz. Wszystko było cudowanie. Zgodziłem się odłożyć założenie rodziny na rok, bo jej kariera… A ona kila dni temu powiedziała mi, że nie może mieć dzieci, że wiedziała o wszystkim, albo że raczej wyniki od początku wskazywały, że nie może mieć dzieci, ale to nie było nic pewnego. Od początku mnie okłamywała.
- Michał, ja nie wiem, co powiedzieć…
- A ja nie wiem, co mam robić. Kocham ją, ale nie umiem jej zaufać na nowo.
- Tak na gorąco to mogę tylko powiedzieć, że powinieneś nabrać do tego dystansu. Nie kontaktuj się z nią.
- Winiar, dzięki.
Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, gdy nasze skrzydła zapomniały jak latać.*****
*Eric Emmanuel Schmitt
**Christina Aguilera „The voice within”
***Anna Kamieńska
****Adam Bohdaj
*****Autor nieznany

16 komentarzy:

  1. Jezuuuuu ja kocham Bobisława;p hahahhahahahhaa Bobik jest mega;p normalnie cute :) ojjjjjj nie wiem który słodszy czy Zbyszek czy on;p obaj są słodcy :) To jak przyszli do Amelii, na spacerek -jak do swojej Pani :) oj musiała się skusić :) hahahaha i spadł deszcz i Zbyszek zaprosił na mieszkanie no no, tak on i kąpiel psa hahahahahhaa musiało to cudownie wyglądać;p i ten pocałunek- rozpływam się :) oni się kochają i dobrze o tym wiedzą:) Amelia zasługuje na szczęście, sen w którym zobaczyła Marka w jakimś stopniu popchnął ją bardziej w ramiona Zbyszka, mimo, że ciągle się boi....też bym się bała. Co do Michała widać,że jest mu ciężko...nie wiem ale skoro kocha Blankę to myślę, że jej wybaczy...mam taką nadzieje. Cudoooooo :) ślicznie pięknie :) i nie narzekaj bo Cie dopadnę! porwę Ci psa;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zostaw mojego psa! Nie mieszaj go w to :D. Obiecuję mniej narzekać. Lepiej? Tak? To świetnie. Też uwielbiam Bobika i on i Zibi są słodcy, że niech mnie :D. Amelię i Zbyszka zaczyna łączyć gorętsze uczucie, ale to wszystko musi dojrzeć. Powoli nic na siłę. A co do Michała i Blanki to ich związek przeżywa poważny kryzys, a on nie umie sobie z tym poradzić.

      Usuń
  2. Dziękuje, dziękuje, dziękuje! Tego mi było trzeba bo jak na razie im mniej książki z historii do przerobienia tym bardziej mam wrażenie, że nic nie umiem, upsss chyba zaczynam się stresować. Ale do sedna. Pocałowali się, pocałowali się, pocałowali się! Czy tylko ja słysze te fanfary, śpiew ptaków i motyle w brzuchu? Oj chyba Zbigniew i Amelia też, a Bobik to taka miniaturka mojego Toffa. Zachowuje się w wannie dokładnie tak samo. Szkoda mi Michasia, taki dobry z niego chłopak, a życie mu dokopało. Dobrze, że ma przyjaciół, nie mniej jednak uważam, że rozmowa z Blanką też by mu się przydała. Kochanie cudo! Ja chcę jeszcze, jeszcze i jeszcze! Z niecierpliwością czekam na następne części. Całuje :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój pies zachowuje się spokojniej, a boi się wody :P. Mi też szkoda Michała, ale cóż zrobić? tego nie wiem nawet ja :). No i się pocałowali :D. No i co z tego? Nie oznacza, że wszystko będziesz szło ładnie pięknie i pomyślnie. I nie dziękuj mi tutaj tylko zdaj te matury :D.

      Usuń
  3. ajajaj ale się romantycznie w tej łazience zrobiło, w ogóle to nasz kochany Bobik to wszystko dzięki niemu i jak tutaj go nie kochać, ja tam rozumiem Amelię ona się boi o Zbyszka żeby Aleks nic mu nie zrobił, a z drugiej strony uczucie które się już zrodziło między brunetką a zielonookim daje o sobie coraz mocniej znać, jeszcze wizyta Marka w snach to widzę dało jej dużo do myślenia
    Michał czuje się oszukany, dobrze wiem jak to jest kiedy bliska dla ciebie osoba cię okłamuje za twoimi plecami wmawiając że to dla własnego dobra, wcale tak nie jest o pewnych sprawach trzeba mówić jak najszybciej a nie je ukrywać bo potem rani to jeszcze bardziej

    mi tam ten róż, a raczej liliowy nie przeszkadza :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie jak nie kochać Bobika? Przecież jego nie da się nie kochać. Masz rację, to, że Marek pojawił się w snach było dużym impulsem, że dziewczyna nie odtrąciła od siebie Zbyszka i pozwoliła, żeby doszło do tego pocałunku. Ona po prostu nie chce znowu cierpieć i mieć wyrzutów sumienia.
      Michał, potrzebuje czasu, żeby to sobie ułożyć. Ehhh powtarzam się:D

      Usuń
  4. Ten sen to dobra sprawa. Widać, że Marek nad nią czuwa i chce dla niej jak najlepiej :) gdyby jeszcze Aleksa mógł zlikwidować ;p
    Że tak powiem, przez Bobika do serca :D Bo to właśnie pies był przyczyną wszystkich ich miłych chwil razem :) Pretekst do spaceru i próba brania na litość :D tak tak, dwie słodkie mordki i Amelia musiała ulec ;)
    Spacer bajka :) Oczywiście, że niech sobie zaufają :) Wiem, że ona się boi, że będzie tak samo jak z Markiem, ale czy musi? Nie. Bo Zbyszek to Zbyszek i to jest całkiem inna historia :)
    Deszcz zagonił ich do mieszkania Bartmana. I słusznie, bo to co się tam potem działo ^^ nareszcie, mogłabym rzec :D ja bym nie wytrzymała z półnagim Zbychem obok, tak spokojnie.
    Więc podsumowując: Bobik to kochany i wspaniały pies :D Może mu dokupią panią Bobikową? :D
    I jeszcze nasz Michaś we mgle. No też bym się na jego miejscu zdenerwowała i czuła się zagubiona. Bo tak naprawdę ufał Blance, a tu wychodzi na jaw jej długotrwałe kłamstwo. Małżeństwo zachwiało się w posadach. Winiar dobry kumpel, zabrał Bąka na zwierzenia. Taka rozmowa była potrzebna.
    I co tu teraz się wydarzy? Tylko bez Aleksa! Proszę cie ;p
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podoba mi się to :D. Przez Bobika do serca :D. Ten Bobiś to ma wyczucie :P. No, Marek nie da rady zlikwidować Aleksandra. No nie ma takiej możliwości. Z ubranym Zbyszkiem byłby problem wytrzymać, a co dopiero z pół nagim :D. To człowiekowi nerwy by zszarpało do końca :D. Nie, myślę, że Bobik na razie skupi się na znalezieniu swojemu panu odpowiedniej kandydatki na panią Bartman :D.
      No, dokładnie. Małżeństwo utraciło fundamenty i teraz będzie chwiało się i to bardzo. Ale czas pokaże jak będzie.

      Usuń
  5. dołączam do grona czytelniczek.
    wciągnęło mnie na amen.
    zakochałam się w tej historii i tym, jak piszesz.
    wątek jest genialny. tzn mówię o wątku Zibiego i Amelii. ale oczywiście Michała historia też jest przejmująca i ciekawa.
    ale rodzące się uczucie między Z a A... coś pięknego, jak Ty to cudownie opisujesz. ten cały Aleksander, to jakiś psychol... ale wiesz, twoje opowiadanie jest życiowe i świetnie się je przez to czyta. lubię takie historie.
    masz we mnie wierną czytelniczkę :)
    z niecierpliwością czekam na rozwój sytuacji między Zibim a główną bohaterką. fragment w łazience czytałam ze trzy razy... bardzo mi się podoba, jak opisujesz jej uczucia. wszystko mi się podoba.
    czekam na dalszy ciąg :)

    [dont-be-afraid-of-tomorrow]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że wątek jest dobry, bo bardzo ciężko wymyślić coś oryginalnego co wciągnęło by czytelnika. Bardzo lubię pisać życiowe historie - miłe oderwanie od opowiadań Potterowskich, które też prowadzę. Opisy uczuć są dla mnie podstawą każdego opowiadania, bo bez nich jest pusto.

      Usuń
  6. No muszę przyznać że sen wyszedł Ci bardzo dobrze. Marek ma racje powinna w końcu dać komuś sobie zaufać i ponieść się emocją. Spacer z Bobikiem też mi się podobał a tym bardziej druga połowa ;D Pocałowali się w końcu ;) I znowu byli mokrzy przez kąpiel psa ;D
    Jeśli chodzi o Michała i Blankę to szkoda ale widocznie taki był ich los.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, faktycznie sen jest najlepszym fragmentem tego rozdziału. Pisało mi się go naprawdę łatwo i chyba to widać. Widzę, że wszystkim podobała się druga część spaceru :D.
      Ale czemu ten los musi być tak okrutny?

      Usuń
  7. Widać, że Bartmanowi chyba zależy na Ameli a je zależy na nim przynajmniej mi się tak wydaje... a co do Bąkiewicza to mam nadzieje, że rozmowa z Winiarem mu jakoś pomoże i będzie mugł podjąć dobrą decyzję co do jego małżeństwa... czekam z niecierpliwością na następny rozdział:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozmowa z przyjacielem czasem wiele daje, ale to człowiek sam musi podjąć ważną decyzję. A co do naszej pary, to jeszcze druga droga przed nimi.

      Usuń
  8. Lady, tak Ci napiszę, że jak nie bardzo przepadałam za opowiadaniami ze Zbyszkiem, tak po twoich historiach zaczyna mi się coraz bardziej podobać. Tzn., wiesz w jakim sensie. Normalnie szok. Piszesz tak płynnie, przyjemnie, te opisy są cudowne, że chce się coraz więcej czytać i z niemałą niecierpliwością czeka się na dalszy ciąg. Tutaj sobie nawiążę do ostatniego rozdziału, że rozwala mnie, totalnie rozwala ta mała psina Bartmana! Kto by pomyślał, że nasz Bobek będzie równie ważnym bohaterem. Również w pełni rozumiem obawy Amelii, ale dlaczego nie spróbować? Zwłaszcza, że tutaj uczucia dają się mocno we znaki i jeszcze ten sen z Markiem. Ta łazienkowa sytuacja też zapewne tutaj zrobi swoje. :D Co do Miśka, to faceta jak widać mocno dotknęło to kłamstwo, ale ona nie zrobiła tego... specjalnie, z premedytacją żeby go zranić, i dla niej nie było to łatwe. Czasami faktycznie lepiej jest wyznać najgorszą prawdę niż kryć się, bo później jest jeszcze gorzej. Ech, żeby to się teraz wszystko szybko wyjaśniło.
    Także teraz czekam na wiadomość o nowym rozdziale, a co do kolorów na blogu, to mnie się wszystko tutaj tak jak jest podoba. :) Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Można powiedzieć, że sen był proroczy. Zobaczyła swojego ukochanego który powiedział jej, że ma się poddać uczuciu co do Zbyszka. Ciekawe, czy posłucha. Ada za dużo myśli o Aleksandrze. Ja bym poszła z tym na policję. Może oni troszkę by pomogli. Zbyszek z pieskiem jest niemożliwy. Ale fajnie, że wyciągają Adę, przynajmniej tyle nie myśli, gdy jest sama. I jeszcze zaciągnął ją do swojego domu :D To ci spryciarz. I Jeszcze Ada w tej jego bluzie :D Słodko. I To na dodatek, później całej mokrej :D I ten pocałunek… Hmmm… Myślę, że połączy ich prawdziwe i trwałe uczucie i nawet ten Aleks nie będzie w stanie go zniszczyć. A Bąka bardzo mi szkoda… Taki szok… Widać, że rodzina to dla niego wysoki priorytet. A tu taki szok… Ale pewnie szybko wszystko się ułoży…

    OdpowiedzUsuń